środa, 7 grudnia 2016

Nowa nadzieja

Świat czekają zmiany. Stare układy sił są zagrożone i w kolejnych krajach chwieją się pod ciosami demokratycznych wyborów.



Przez ostatnie kilka dziesięcioleci odebrano ludziom prawo głosu pod pozorem poprawności politycznej. Poprzez cenzurowanie mediów społecznościowych odebrano prawo do publikacji własnych poglądów. Ograniczono prawo do obrony własnego życia poprzez mniejsze lub większe utrudnienia w dostępie do broni. Zwykłych obywateli śledzi się na każdym kroku, zdobywając informacje, które nie powinny znaleźć się w bazach danych. Jednocześnie ludzie, którzy naprawdę dzierżą władzę, pozostają w cieniu, ukryci, pilnie strzegą swoich tajemnic. A ci, którzy te sekrety ujawniają, podpadają pod działania seryjnych samobójców, giną w niewyjaśnionych okolicznościach albo muszą szukać azylu w obcych ambasadach. Pomimo wypowiadanych przez elity i establishment frazesów o jawności, chyba nigdy jeszcze nie było tak zagmatwanych i niejawnych powiązań. Nigdy jeszcze pseudoelity nie były tak bardzo umoczone w zagmatwane sploty zależności finansowych i towarzyskich, w układy i stosunki podatne na różnego rodzaju naciski i szantaże.

To, co obserwujemy, to ułuda demokracji. Ludzie rządzący światem z tylnych siedzeń limuzyn dawno doszli do wniosku, że masami nie da się na dłuższą metę sterować na siłę i idealna jest sytuacja, kiedy manipulowane społeczeństwa nie wiedzą, że są ogłupiane. Wystarczyło położyć brudne łapska na mediach, doinwestować je, żeby konkurencja nie miała szans, a potem, przy użyciu usłużnych „dziennikarzy”, kłamać, oszukiwać, nabierać… Wystarczyło za pomocą prymitywnych programów telewizyjnych wykreować równie prymitywnych, ale za to posłusznych celebrytów. To, co przedstawiane było jako demokracja, było tylko jej karykaturą.
Doszło do sytuacji, kiedy zupełnie nie wiadomo, kto jest pionkiem w grze, kto figurą na szachownicy, a kto graczem przy stoliku. Nie da się z całą pewnością powiedzieć: kto gra, a kto tańczy, jak mu zagrają, kto za powróz pociąga, a kto jest marionetką wiszącą na sznurkach. Nierównowaga, w jakiej znalazł się świat, nierównowaga dostępu do środków finansowych, dostępu do informacji, nierównowaga wolności, której jedni są pozbawiani, a inni mają jej nadmiar, ograniczenie możliwości kierowania własnym życiem, zmniejszanie się albo wręcz znikanie perspektyw poprawy życia dla większości społeczeństwa, przy jednoczesnych prawie nieograniczonych możliwościach wąskich grup – wszystko to musi prędzej czy później doprowadzić do przewrotu.

Należy pamiętać, że establishment, obejmujący w całym świcie kilka, kilkanaście bogatych rodzin, posunąć się może do każdej podłości, by uratować swe zyski. Może na przykład wywołać wojnę. Po to choćby, by wszystkim stronom konfliktu ofiarować kredyty. Przy odpowiednim oprocentowaniu pożyczki można udzielić jej wszystkim stronom konfliktu, a i tak się na tym zarobi. Takie procedery miały już miejsce w historii ludzkości. Zasada: „dziel i rządź” sprawdziła się już wielokrotnie! Zwłaszcza jeśli potrafi się tak ustawić system władzy, by rządzić cudzymi rękami. Zasadnicze jest więc pytanie, co możni tego świata spróbują robić, zanim dojdzie do krwawej rewolucji. I co można zrobić, by konieczne zmiany zaszły w jak najmniej krwawy sposób?

Na szczęście – jak w najstarszych „Gwiezdnych Wojnach” – pojawiła się nowa nadzieja! Po tym, jak establishment nie przypilnował dostatecznie wyniku wyborów w małych krajach, takich jak: Węgry, Polska czy Austria, po Brexicie, nastąpiły wybory w USA. Powyborcze skomlenie usłużnych „dziennikarzy”, kwik i lament celebrytów żyjących na garnuszkach systemu oraz uliczne protesty ogłupionych do cna ludzi świadczą o tym, że prawdziwa demokracja tym razem się obroniła. Stało się tak dzięki determinacji i sprytowi Trumpa oraz jego milionom dolarów, które odpowiednio wykorzystane pozwoliły mu na wyborcze zwycięstwo. Wyborcy, którzy mieli umysły na tyle jeszcze otwarte, by zrozumieć różnicę pomiędzy utrwalonym pozornym ładem reprezentowanym przez klan Clintonów a ryzykiem wyboru mało znanego kandydata, przeważyli szalę zwycięstwa i postawili na to drugie. Ich przewaga była zbyt duża, by udały się różnego rodzaju matactwa i oszustwa, mające zapewnić „demokratyczny” wynik wyborów. Na ile Trump jest rzeczywiście autentyczny, to się oczywiście okaże, ale popłoch, jaki wzbudzał i nadal wzbudza wśród establishmentu, o czymś świadczy. Nie wiadomo, czy 45. prezydentura będzie udana czy nie, ale pocieszający jest fakt, że – wszystko na to wskazuje – człowiekowi spoza układu udało się ograć system. Fakt, że do takiego rozstrzygnięcia doszło – to jest coś, co budzi nadzieję.
A co czeka nas, Polaków, i naszą ojczyznę?

Już kiedyś pisałem o tym, że znajdujemy się w stosunkowo dobrej sytuacji, choć nie jesteśmy oczywiście wolni od zagrożeń. Największą szansę upatruję w tym, że jesteśmy w miarę jednolici etnicznie, choć zgodnie z ideologią polskiego nacjonalizmu uważam, że każdy, kto chce dla Polski działać, niezależnie od pochodzenia, powinien być mile widziany. Dotyczy to wszystkich, którzy zechcą do nas przyjechać ze świata, jak i tych z rodaków, którzy dali się ogłupić systemowi, ale przejrzą na oczy. Muszą tylko, jedni i drudzy, dobrowolnie, przyjąć nasze wartości jako swoje. Przypomnę jeszcze raz, że polski nacjonalizm, polski ruch narodowy nie jest etniczny.

Kolejny plus to ewidentnie odradzające się w naszym kraju, szczególnie wśród młodzieży, nastroje patriotyczne, o czym świadczy duża frekwencja na obchodach Święta Niepodległości. Jest to w skali Europy fenomen. W jednym ze studiów telewizyjnych w czasie relacji z Marszu Niepodległości ktoś z komentatorów zadał pytanie o przyczynę tego nasilenia uczuć patriotycznych młodzieży. Pewnie jest to reakcja na to, co dzieje się w otaczającym nas świecie, skutek tego, o czym pisałem na początku tekstu, ale sądzę, że w dużym stopniu odpowiada za to Duch Święty. Duch, który zstąpił i odnowił oblicze ziemi. Tej ziemi!

Tekst ukazał się drukiem w tygodniku Polska Niepodległa (16.11.2016.)

czwartek, 14 lipca 2016

Ze wspomnień Greka z wyspy Kos.


Wzbogacanie kulturalne Europy! 

Rozłożyli się na trawniku przed ogrodzeniem mojego domu na kawałku szmaty. Cztery osoby dorosłe i dziewięć, czy dziesięć dzieci. Poprosili o wodę, to im podałem całe wiadro. Połamali krzewy rosnące na trawniku i rozpalili ogień. Zwróciłem im uwagę, to zaczęli na mnie i moją żonę krzyczeć. Niewiele z tego rozumiałem. Ale gdy napaskudzili mi przed furtką, wezwałem policję, że brudzą. Do tej grupy na trawniku dołączyli inni. Nie byliśmy z żoną w stanie powiedzieć którzy tak nabrudzili. Gdy policjanci odjechali dzieci tych uchodźców obrzuciły nasz dom kamieniami. Znów wezwałem policję, ale i tym razem policjanci okazali się bezradni. Gdy odjechali znów nasz dom został obrzucony kamieniami. Tylko dzięki temu, że mamy okiennice, to nie zostały powybijane szyby. Wieczorem dzieci tych uchodźców próbowały się dostać na naszą działkę, wyłamanych zostało kilka sztachet w ogrodzeniu.
Nad ranem już ich nie było. Pozostał brud, fekalia, pogorzelisko i ślady po kamieniach na okiennicach.
Po kilku dniach pojawili się następni… Gdy odmówiłem im wody gestami pokazywali jak wysadzą mój dom… Unio! Obudź się! Pozwól żyć!

Dlaczego muzułmanie nie emigrują do innych państw islamskich?





               Dlaczego muzułmanie nie imigrują do innych islamskich państw nawet tych bogatych? To proste. Zgodnie z tradycją i prawem spisanym w tzw. "Karcie 'Umara" to innowiercy mają obowiązek utrzymywać muzułmanów na ziemiach podbitych przez nich, to innowiercy mają płacić specjalne upokarzające podatki jak Dżizja (W tym podatek kastralny od ziemi - włącznie z niewiernymi niewolnikami i seks niewolnicami. Bo cała ziemia i wszyscy ludzie są własnością Allaha oraz jego wyznawców Islamistów). To innowiercy mają zapewnić i finansować gościnę podróżującego muzułmanina, to innowiercy mają obowiązek dostosować się do islamskiego prawa Szariatu i to innowiercy mają być na każdym kroku upokarzani i z pokorą muszą te upokorzenie znosić - tak jak ma to miejsce w UE. Dlatego muzułmanie emigrują do Europy a nie do bogatych państw muzułmańskich - bo życie na koszt muzułmanina jest niemoralne natomiast korzystanie z pracy i majątku innowiercy jest ich prawem. Druga kwestia to podstępna kłamliwa islamizacja poprzez stopniowe zwiększanie ilości muzułmanów, aby w nadarzającej się chwili krwawo przejąć władze i ustanowić Islam i Szariat. Zasada jest taka, tam gdzie już stanęła stopa muzułmanów to już jest kraj islamski. Polska jest krajem islamskim według islamistów, bo w Polsce już jest pełno islamistów. I nawet jak wyrzucimy muzułmanów z PL to muzułmanie muszą tę ziemie odzyskać przy następnej nadarzającej się okazji! Dlatego wybudowali Meczet z Minaretem w Stolicy Kraju w Warszawie, aby wyć z niego (Allahu Akbar – Allah jest największy, większy od naszego Boga Jezusa Chrystusa) i obwieszczać muzułmanom świata i niewiernym Polakom, że Polska i Polacy już należą do Allaha i Islamu, tzn. Islam zwycięża a niewierni się wycofują przed islamem ze strachu lub ich głupiej naiwnej tolerancji wpisanej w nasze idiotyczne ateistyczne prawa jak: Konstytucja, Demokracja itd. itp. Islam nie jest TOLERANCYJNY! Według muzułmanów jesteśmy ich niewolnikami, podludźmi. Przypomina nam się niemiecki faszyzm a to jest islamo-faszyzm kilka razy gorszy od nazistowskich Niemiec.




               Pomijam zupelnie to, ze islamisci nie integruja sie z narodami do ktorych migruja. nigdy tego nie robili i nie beda robic. tworza swoje enklawy i robia pozniej burdel. Popatrzmy co sie dzieje teraz w UK. jaki maja z nimi ogromny problem. jak prawo jest bezsilne wobec nich. Polska od zawsze bylo schronieniem dla wielu kultur ktorych nawet nie tolerowano specjalnie w europie, w tym zydow. nie mamy sobie nic do zarzucenia i nie mamy sie czego wstydzic w przeciwienstwie do innych narodow. wiec moze pora tym razem powiedzec pass. mamy do tego pelne prawo i ja mowie pass. nie chce islamizacji polski. mamy przesiedlencow na wschodzie, to im jestesmy w pierwszej kolejnosci winni powrot na lono RP z pomoca finansowa, mieszkaniowa itd. to tych ludzi trzeba sprowadzic do polski. tylko, ze w tym kieruinku nikt nic nie robi. I TO POWINIEN BYC POWOD DO WSTYDU DLA KAZDEGO POSLA/MINISTRA/PREMIER/PREZYDENTA I KAZDEGO Z NAS POLAKOW!

wtorek, 21 czerwca 2016

Europa nie jest taka jaką chcą nam pokazać politycy głównych nurtów. Zwykli ludzie zaczynają to rozumieć. Tak jak ten człowiek i jemu podobni.


piątek, 27 maja 2016

Obudź się Europo

                W Europie coraz bardziej budzi się świadomość poszczególnych narodów. Okazało się, że libertyńskie ideały zjednoczenia kontynentu w jeden organizm państwowy pod przewodnictwem jednego kontynentalnego rządu spalają na panewce. Łączenie się krajów i powołanie wspólnego rządu przyniosło więcej złego niż dobrego. Różnice interesów poszczególnych nacji, ekonomiczne, kulturowe, świadomościowe, są na dzień dzisiejszy nie do pogodzenia. Tym bardziej, że Bruksela sama tworzy podziały państw na lepsze i gorsze. Przejawem wzrastających tendencji prawicowo-narodowościowych jest powstawanie niemal w każdym kraju Unii Europejskiej partii narodowościowych i eurosceptycznych. W obliczu obecnych kryzysów na kontynencie młodzi ludzie przyjmują postawy patriotyczne i to oni stanowią przede wszystkim elektorat partii prawicowych. 

W obecnym czasie prawica to w większości młodzi świadomi ludzie, którzy widzą co się dzieje i rozumieją współczesny świat. Nie mają oni jednak większości wyborczych. 



Tutaj nawet nie muzułmanie ani mniejszości są problemem ale emeryci i pensjonariusze domów starców. To pokolenia wyżu demograficznego powojennej Europy. Mają oni tak wiele głosów, że mogą skutecznie zablokować każdy ruch młodszych wyborców. Z racji wieku niewiele rozumieją ze współczesnego świata. Są zdani na medialnie sterowaną propagandę wciskającą im „jedynie słuszne obawy“, że ci straszni faszyści kiedy obejmą władzę na pewno rozpentają III wojnę światową, a już na pewno zaprzestaną wypłacania rent i emerytur. 

Wybory w Austrii pokazały, że układ wielkiej lewackiej polityki nie mający już żadnego poczucia odpowiedzialności wobec własnych wyborców może tylko trochę przestraszyć pewne grupy społeczne i to wystarczy aby nadal podążać niszczeniu przyszłości Europy i budowaniu swoich finansowych imperiów.  

Czy Austria przez chwilę stała się lustrem Europy?

W niedzielę 22 maja 2016 roku w Austrii odbyły się wybory prezydenckie. Wybór miał być dokonany pomiędzy dwoma kandydatami.

Kandydat skrajnej prawicy - Norbert Hofer (45 l.) - kandydat skrajnej prawicy i środowisk eurosceptycznych - Partia Wolności (FPOe).


Kandydat „niezależny“ Alexander van der Bellen (72 l.) - emerytowany profesor ekonomii wygrał przewagą tylko 3 000 głosów - oficjalnie  kandydat niezależny - faktycznie popierany przez Partię Zielonych, której przez długie lata przewodniczył - socjalista i ludowiec. Człowiek minionej epoki, wierny ideałom, które już dawno straciły rację bytu. 


Po „wygranej“ pierwsi gratulowali mu rządzący od 60 lat socjaliści i ludowcy.

Grzegorz Wasiluk na łamach serwisu blastingnews.com napisał:

„Cofnęli się przed powierzeniem sterów państwa człowiekowi jak na polityka z pierwszego garnituru jeszcze bardzo młodemu. Człowiekowi energicznemu, który nie dał się złamać kalectwu i z pewnością nie załamałyby go nerwowo również trudy rządzenia. Zamiast niego ludzie oderwani od życia, nie widzący tego, co się wyprawia na ulicach wielkich miast, wybrali sobie starego marzyciela.“

W wielu okręgach wyborczych frekwencje były bardzo zawyżone np. 147% lub nawet 600%. O wygranej kandydata zielonych zadecydowały również głównie głosy pochodzące z korespondencji pocztowej. Ogólna frekwencja wyniosła 53%, przy czym wśród wszystkich osób, które otrzymały pisemne potwierdzenia prawa do głosowania drogą korespondencyjną głosowało aż 70% uprawnionych. Wiele głosów zostało uznanych za nieważne. 

Czy w świetle tych wydarzeń możemy jeszcze mówić o demokracji jako wyborach ludu?

wtorek, 12 kwietnia 2016

Radykalizacja islamu w Europie


Od lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku islam ulega coraz większej radykalizacji. Górę biorą integryści i fundamentaliści, którzy narzucają swe poglądy większości. Dotyczy to również 16 mln muzułmanów w Unii Europejskiej i tych, którzy teraz do niej przybywają. 

Europa musi niestety przygotować się na najgorsze. Radykalizacja środowisk muzułmańskich, powstawanie dzielnic islamskich w miastach naszego kontynentu i wypieranie z nich niemuzułmanów, a nawet elementów mniej radykalnych, jest dziś niepodważalnym faktem, wynikającym poniekąd z samej natury tej religii.



Podstawowy błąd Europejczyków w podejściu do islamu polega na tym, że postrzegają go przez analogię do chrześcijaństwa. Tymczasem jest to zupełnie inna religia, totalna, obejmująca życie duchowe, społeczne, intelektualne, rodzinne, ekonomiczne, polityczne i wojskowe. Islam reguluje wszystko, ma wpływ na wybory społeczne, polityczne i gospodarcze. Wolność jednostki jest w nim ograniczona, a powstająca w ten sposób zbiorowość jest szczególnie podatna na indoktrynację ze strony radykalnych jednostek. Kluczową rolę odgrywa tu sam meczet, w którym – w przeciwieństwie do kościołów – działalność kultowa ma charakter marginalny, a istotą jest propaganda socjopolityczna.

Jest to także rzeczywistość islamu europejskiego, który staje się coraz bardziej arogancki. Osoby znające islamskie dzielnice we Francji, Anglii czy Belgii wspominają, że np. w brukselskiej dzielnicy Molenbeek sami widzieli upokorzonych policjantów, którym dawano do zrozumienia, że są na obcym terenie. Mówi się też o naciskach islamistów, którzy we Francji czy we Włoszech domagają się przyznania im terenu pod budowę najpierw meczetu, a potem całych enklaw. 

Kolejnym błędem w podejściu do europejskiego islamu jest doszukiwanie się przyczyn integryzmu w takich czynnikach społecznych i gospodarczych jak np. bezrobocie, gdyż jest zupełnie odwrotnie. Żyjący tu muzułmanie mają całkiem inną mentalność. Świadomie wybierają marginalizację. W imię religii odmawiają integracji w społeczeństwach zachodnich, nie zabiegają o zdobycie wykształcenia i pracy.