piątek, 27 maja 2016

Czy Austria przez chwilę stała się lustrem Europy?

W niedzielę 22 maja 2016 roku w Austrii odbyły się wybory prezydenckie. Wybór miał być dokonany pomiędzy dwoma kandydatami.

Kandydat skrajnej prawicy - Norbert Hofer (45 l.) - kandydat skrajnej prawicy i środowisk eurosceptycznych - Partia Wolności (FPOe).


Kandydat „niezależny“ Alexander van der Bellen (72 l.) - emerytowany profesor ekonomii wygrał przewagą tylko 3 000 głosów - oficjalnie  kandydat niezależny - faktycznie popierany przez Partię Zielonych, której przez długie lata przewodniczył - socjalista i ludowiec. Człowiek minionej epoki, wierny ideałom, które już dawno straciły rację bytu. 


Po „wygranej“ pierwsi gratulowali mu rządzący od 60 lat socjaliści i ludowcy.

Grzegorz Wasiluk na łamach serwisu blastingnews.com napisał:

„Cofnęli się przed powierzeniem sterów państwa człowiekowi jak na polityka z pierwszego garnituru jeszcze bardzo młodemu. Człowiekowi energicznemu, który nie dał się złamać kalectwu i z pewnością nie załamałyby go nerwowo również trudy rządzenia. Zamiast niego ludzie oderwani od życia, nie widzący tego, co się wyprawia na ulicach wielkich miast, wybrali sobie starego marzyciela.“

W wielu okręgach wyborczych frekwencje były bardzo zawyżone np. 147% lub nawet 600%. O wygranej kandydata zielonych zadecydowały również głównie głosy pochodzące z korespondencji pocztowej. Ogólna frekwencja wyniosła 53%, przy czym wśród wszystkich osób, które otrzymały pisemne potwierdzenia prawa do głosowania drogą korespondencyjną głosowało aż 70% uprawnionych. Wiele głosów zostało uznanych za nieważne. 

Czy w świetle tych wydarzeń możemy jeszcze mówić o demokracji jako wyborach ludu?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz